Aby przejść do meritum sprawy, przyjrzyjmy się różnym definicjom kultury. Samych definicji w języku polskim jest kilkaset. I dlatego przytaczam jedynie dwie. Nie mam zamiaru tu nikogo pouczać, a jedynie uświadomić o czym mówimy.
Definicja Edwarda Tylora z 1871roku: „kultura, czyli cywilizacja, jest to złożona całość, która obejmuje wiedzę, wierzenia, sztukę, moralność, prawa, obyczaje oraz inne zdolności i nawyki nabyte przez ludzi jako członków społeczeństwa.”Do ciekawostek też należy definicja kultury według Jana Pawła II, który to podaje bardzo specyficzną definicję kultury, którą wyprowadza z Księgi Rodzaju i znanych słów: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”: "Kultura to poznanie i przemiana świata zewnętrznego, ale i poznanie i przemiana siebie samego. Człowiek poprzez kulturę staje się bardziej człowiekiem." Jak kulturę postrzegają internauci? W internetowym forum możemy odczytać między innymi takie określenia, począwszy od akademickiej wersji: Definicja kultury biorąc pod uwagę aspekt antropologiczny to: dorobek ludzkości zarówno materialny jak i niematerialny, przenoszony z pokolenia na pokolenie drogą słowną lub przekazywany jako dobra rodzinne. Kulturą jest również tradycja wykształcona przez ludzkość z biegiem lat.To tak pokrótce. A czym wg. mnie jest kultura? Tym co widzimy i czego jesteśmy świadkami. To,jak się ludzie zachowują w poszczególnych sytuacjach, rozliczne dzieła sztuki, którymi możemy nacieszyć oczy... To,co sobą reprezentujemy.. - poprzez: W pewien sposób tak. Wytwory kultury nie zawsze powstają z miłych chęci.. Czasem są podykowane agresywnym sprzeciwem jak np. graffiti czy liczne akty wandalizmu na murach niejednokrotnie piękne,ale zawierające chamską treść. NIGDY chamstwo reprezentowane przez zachowanie jednego człowieka wobec drugiego NIE JEST przejawem kultury. I nigdy nie będzie. Bo nie jest akceptowane społecznie. Mogę się mylić,ale takie jest moje zdanie (i wydaje mi się,że gdzieś o tym czytałam). - aż do: "Dla mnie kultura to jak kieliszki są [z braku laku może być słoik] ale picie z gwintu uważam za wielce niestosowne, można to zaakceptować tylko i wyłącznie w sytuacjach "polowych"
Dlatego też kultura to jedynie zjawisko towarzyszące człowiekowi, jego aktywności. To działania i ich efekt związane bezpośrednio z człowiekiem. Dlatego bardzo trudnym okazało się gospodarzenie samorządów lokalnych w przestrzeni społecznej określanej kulturą. Do zarządzania systemami administracja samorządowa i wybierani przeciętnie co 4 lata radni mają narzędzia w postaci prawa, systemów funkcjonujących w kraju czy poszczególnych państwach wspólnoty europejskiej. Z kulturą jest inaczej. Obce są dla niej systemy i obwarowania biurokratyczne. Dlatego po fali reformatorskich (likwidatorskich) działań w poprzednich rozwiązaniach strukturalnych kultury, obecnie jakby czegoś zabrakło. Brak jest miejscowych wzorców niezbędnych do realizacji zadania własnego samorządu jakim jest kultura. W krajach Europy istnieją różne rozwiązania tego problemu, ale w sferze kultury sięganie wprost do tych wzorców nie rozwiąże problemu. Stąd tak powszechny zwrot w aktywności lokalnych samorządów do wcześniej zakwestionowanych rozwiązań poprzedniego systemu. Marks wyróżnił 4 prawa dialektyki materialistycznej. W trzecim prawie czytamy: ilość przechodzi w jakość – dzięki ciągłym zmianom rodzą się formy bytu, które są jakościowo lepsze od poprzednich. Ewolucja ma jakiś kierunek, kolejne formy bytu są lepsze, bardziej doskonałe. I w tym momencie jakbym odnalazł przyczyny ustawicznego parcia radnych na tworzenie nowych administracyjnie, bytów kulturalnych. Wiara w sprawczą siłę tychże już dawno odrzuconych przez filozofów praw tworzy wręcz niezbywalną konieczność administracyjnego rozmnożenia placówek kultury w Żywcu. Tak można traktować zabiegi lokalnych radnych zmierzających od kilku lat do powoływania coraz to nowych placówek kultury w osiedlach i tzw. dzielnicach Żywca? Przypomina mi to sytuację w czasach kiedy obowiązywało prawo Ilości przechodzącej w jakość, w których uruchamiano niemal w każdej wiosce kluby „ruch” czy kluby rolnika. Zabiegi te utwierdzają mnie w przekonaniu, że większość wnioskodawców pochodząc z tychże wiosek z rzewnością wspomina nie ogrzane salki ze stolikami i krzesłami, z oferowaną kawą prawdziwą parzoną w szklankach, rzadkimi jeszcze w prywatnych domach odbiornikami telewizyjnymi. Ale pamiętam również sytuacje i to zarówno obserwowane przeze mnie na Mazurach czy w nieodległej okolicy, kiedy to miejscowi przychodzili do tychże klubów, aby skonsumować napój alkoholowy zwany przez konsumentów - „jabolem”. W tamtych rozwiązaniach funkcjonowały, przynajmniej „na papierze” założenia programowe tych tworów kultury. Większość z nich poległa na scenie przemian ideologicznych. Utrzymały się nieliczne, które prawdopodobnie zawsze znalazły by swoje miejsce z prozaicznego powodu. Aktywności społecznej miejscowych społeczności. Określone akty prawne dotyczące samorządowej sfery kultury nie regulują w szczegółach tej sfery, oddając inicjatywę lokalnym samorządom. I tu jesteśmy świadkami niezwykle ożywionej presji tworzenia kultury wg swej (radnych i działaczy) najlepszej wiedzy. Skoro zaś nie posiadają oni wiedzy merytorycznej wiedzy pozwalającej na kreacje zupełnie nowych rozwiązań organizacyjnych, to posługują się wzorami zapamiętanymi w czasach swej młodości, zapominając o podstawowym warunku aktywności kulturalnej człowieka. Obecnie być może w przekonaniu o skuteczności 3 prawa Marksistowskiej dialektyki, że ilość przechodzi w jakość, mnoży się kolejne „placówki kultury”. Podstawowym lecz fałszywym założeniem tego procesu jest uprzedmiotowienie człowieka, podporządkowując te „osiągnięcia” kolejnej kampanii wyborczej. Najważniejszym zadaniem samorządu lokalnego jest moim zdaniem i w istniejącej sytuacji analfabetyzmu kulturowego - edukacja kulturalna. Jednakże tworząc coraz to nowe „ośrodki kultury” równocześnie nie analizujemy dla kogo kierowana jest ta oferta. Z dotychczasowego doświadczenia mogę stwierdzić, że w procesie poszerzania „oferty” zapomina się o człowieku, animatorze i edukatorze kultury. Troska o potrzeby materialne wydaje się sprawą oczywistą, ale równie ważne jest rozwijanie duchowych potrzeb człowieka, co, niestety, nie wszyscy jeszcze rozumieją. Być może odzywa się w ten sposób okrutne prawo rządzące rzeczywistością, sformułowane przez wielkiego ideologa tamtych czasów - Karola Marksa, zapamiętane przez współczesnych samorządowców pozwoli spojrzeć poważnie na los animatorów kultury. To Marks stwierdził, że "byt kształtuje, świadomość", a w związku z tym - jaki byt, taka świadomość. Ponieważ ten pierwszy, czyli nasz byt, cierpi na różne niedostatki, świadomość ponosi tego wielkie, wręcz dramatyczne konsekwencje. Tworzenie tych nowych obiektów kultury przypomina mi bardziej budowanie kolejnych lokalnych śmietników, do których można wrzucać zarówno problemy wychowawcze, edukacyjne, zapobiegania patologii. Czyli coś na wzór wcześniej znanych Kół Gospodyń wiejskich, tylko w sformalizowanej i administracyjnie nadzorowanej formie. A jak coś „nie wyjdzie” – „przyjdzie walec i wyrówna”.
|