Ostatnio na nowo zderzyłem się z dość perfidnym stwierdzeniem, że w przypadku kiedy nie możesz zniszczyć swego wroga – zostań jego przyjacielem. Szkoda, że w moim przypadku zamierzenie to jest bardzo trudne do realizacji, gdyż opinii o otaczających mnie ludziach prawie wcale nie zmieniam. No chyba, że moje doświadczenia i obserwacje były wyraźnie niepełne i ułomne. Żyjąc już tyle lat nie można się tak często mylić. Występuje inne niebezpieczeństwo: uleganie stereotypom. Ale i na to jest lekarstwo – długa i wnikliwa obserwacja i częsta rozmowa. Przyjaźń dla mnie jest wartością zasadniczą i nie podlegającą manipulacji.
Jednakże doświadczenia ostatnich czasów skłaniają mnie jedynie do potwierdzenia wcześniejszych obserwacji dotyczących działań oceniających i weryfikujących postawy ludzkie. To samo dotyczy zawodowego podwórka, na którym nie ustaje proces wzajemnej degradacji i pomówień, plotki i prób formułowania ocen bez solidnego wyposażenia oceniających w wiedzę merytoryczną. I znowu jestem świadkiem potykania się wielu ludzi z własną niemocą intelektualną. Najniebezpieczniejszą postawą jest osobiste przekonanie o własnym przeznaczeniu i posłannictwie w życiu. Nie będę wnikał w szczegóły tychże zachowań i motywy takich postaw. Z pozycji własnej wiedzy i doświadczenia chciałbym przestrzec przed tak bezkrytycznym „ciągiem” do sukcesu. W każdym najmniejszym nawet obszarze naszej aktywności podlegamy często wszechogarniającemu „wyścigowi szczurów”. W tych staraniach dostrzegam odpowiedź na hasła propagandowe po II wojnie światowej na temat błyskawicznego awansu w Ludowym Wojsku Polskim. Brzmiało ono: „Nie matura lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera”. Nie będę w chwili obecnej cytował odpowiedzi, jakie ukazywały się na murach polskich miast, bo to słownictwo co-nieco niezbyt eleganckie. Ale czyż przyczyny takiej riposty nie są nieprzyzwoite? Teraz matura jest dość powszechnym dobrem osiąganym przez większość młodzieży, to jednak sposoby zdobywania wykształcenia jest bliższa zdobywaniu dokumentu (dyplomu) stwierdzającego osiągnięty w urzędowych realiach wymaganego poziomu. Współcześnie nie jest to początek naszej życiowej edukacji, a jedynie przepustka na arenę życia z ciągle trwającym wyścigiem „na śmierć i życie” – „wyścigiem szczurów”. Rzeczywistość pozostawia nam jednak pole wyboru, czyli alternatywę. I w tym przypadku następuje skojarzenie z telewizyjnym serialem „Alternatywy 4” . I życie płata figle. W naszej życiowej rzeczywistości zawsze pojawia się bohater – filmowy „Anioł”. Mnie ten przysłowiowy „Anioł” od wielu lat i to na co dzień towarzyszy. I nie jest to moja mania prześladowcza a odczuwanie niezrównoważonej rzeczywistości, w której zawsze znajduje się osoba wiedząca lepiej jak nas do szczęśliwości tu, na ziemi doprowadzić. Począwszy od sytuacji ogólnych na poziomie kraju na lokalnych rozstrzygnięciach kończąc. Daleko nam do funkcjonowania mechanizmów społeczeństwa obywatelskiego i powszechnej autorefleksji nad naszym poziomem wiedzy, nad nami samymi. „Aniołowie” od lat starają się ułatwić życie kierując naszą uwagę w tzw. „słusznym” kierunku. Dla kogo pożądanym? A to już chyba jedynie sami „Aniołowie” nam dookreślą. Chociaż tak naprawdę wcale nie byłbym tego pewny. Jestem ciągle przekonywany iż nie mam żadnych realnych podstaw do malkontenctwa. Zmienił się system to i dobroci wszelakiej przybyło – twierdzą moi rozmówcy. Może to i prawda? Ale jestem pewniejszym siebie, potwierdzając iż jest to prawda dla niektórych. W moim oglądzie najczęściej jest to prawda „Aniołów”. Kiedyś z serialu „Alternatywy 4”, teraz z serialu życiowego nazwanego przeze mnie „Alternatywy 2007”. A jeśli nasza prawda jest niepełna, to i nie mam podstaw do uwierzenie w treści kryjące się za tym określeniem. Nie potrafię cieszyć się półprawdami gdyż wszelkie stwierdzenia dotyczące człowieka powinny być pełne. Dotyczy to nie tylko prawdy ale również i przyjaźni. Bez warunków wstępnych jak i podtekstów im towarzyszących. Zawarte powyżej przemyślenia nie zawierają konkretnych przykładów z mojego życia, ale są uogólnieniem otaczającej mnie rzeczywistości. Cytując przykłady, po pierwsze ich ilość przekroczyłaby objętość tego tekstu, po drugie mogłyby stać się przyczynkiem do interwencji. Spróbujmy również swoje rozważania pozostawić na poziomie dużych uogólnień. Dla nas będzie tak lepiej.
|