Kiedy w rozmowie o jubileuszu usłyszałem o konieczności pokazania sukcesów placówki poczułem się mocno zakłopotany. Największym naszym sukcesem jest fakt, że istniejemy 60 lat. Przecież nie ważne są pojedyncze wystrzały blichtru i artystycznych uniesień. Ważnym natomiast jest osiąganie pozytywnych przemian w świadomości ludzi. Bo kultura immanentnie związana jest z człowiekiem. I znowu odwołam się do mojej pamięci.
Pierwszy raz zawieszono działalność ówczesnego Klubu Robotniczego na skutek zerwania się grubej warstwy tynku z sufitu sali widowiskowej wprost na prezydium uroczystej Konferencji Samorządu Robotniczego Fabryki Śrub w czasie której podsumowywano osiągnięcia fabryki. Był to koniec roku 1977, tuż przed Sylwestrem. Odwołano nawet zabawę pracowniczą. Do marca, pomimo decyzji dyrektora naczelnego Stefana M. prowadziliśmy działalność do marca, kiedy to z dnia na dzień do pomieszczeń klubu wtargnęły wręcz ekipy "budowlańców". Wcześniej udało się nam wyprowadzić z pomieszczeń klubu bibliotekę. Ale to temat, któremu poświęcę osobne rozważania. Rozpoczęto wyburzanie ścian (również nośnych) doprowadzając w efekcie do osunięcia się konstrukcji dachowej w części frontowej. W wyniku tego w późniejszym czasie całą konstrukcję dachową rozebrano. Remont przeciągał się w nieskończoność. Prace wykończeniowe wykonywali uczestnicy działań klubu w ramach Funduszu Aktywności Społecznej Młodzieży prowadzonego przez Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. W rezultacie zakończono remont sali widowiskowej i tylko tyle. Kolejne zamierzenie likwidacyjne to czas stanu wojennego. I pomimo zaklęć w słowach „tu mi kaktus wyrośnie, kiedy ty uruchomisz działalność Klubu” wypowiedzianych przez tego samego dyrektora Fabryki Śrub przy pomocy przyjaciela z Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego w Bielsku Białej, Zenona Sz. uzyskaliśmy zezwolenie wojewódzkich władz wojskowych na czele których „stał” pułkownik urodzony i wychowany w Sporyszu, znający klub i to środowisko. Kaktus nie wyrósł na dłoni, a ów dyrektor wkrótce zakończył swe rządy w fabryce. Kolejne problemy nastały już w czasie, kiedy właścicielem i zarządcą Klubu, w wyniku porozumienia został samorząd miasta Żywca. Podległość Żywieckiemu Ośrodkowi Kultury spowodowała chęć degradacji naszych działań. Nikt nie potrafił nam określić prawnych i finansowych ram działalności, a głównym argumentem przeciwko funkcjonowaniu Klubu była jego historyczna nazwa „Klub śrubka”. Z ust wielu administratorów miejskiej kultury słyszeliśmy, że trudna nasza sytuacja wynika z faktu utrzymywania przez nas nazwy „śrubka”. Ich zdaniem nazwa ta nawiązując do poprzedniego stanu politycznego czy prawnego, jest przyczyną wszelkiego zła. Często też pojawiały się po 1997 roku informacje o konieczności likwidacji klubu, jako argumentu na ponoć duże koszty jego funkcjonowania. Powołanie Stowarzyszenia Kulturalnego „prowincja” stworzyło dla klubu sytuację, w której mogliśmy pozyskiwać środki finansowe na działalność poza strukturami miasta. Fakt ten stworzył podejrzenia decydentów o transferowanie przez stowarzyszenie olbrzymich sum bez nadzoru, zapominając o regułach prawnych, którymi rządzą się organizacja pozarządowe. I znowu znalazł się powód, dla którego warto by Klub „śrubka” zlikwidować. Zlikwidowano Żywiecki Ośrodek Kultury a klub „śrubka” przekazano z całym inwentarzem pod „opiekuńcze skrzydła” Zespołu Zamkowo – Parkowego. I zaczęło się metodyczne ograniczanie działalności. Brakowało środków finansowych nawet na utrzymanie obiektu, na pokrywanie kosztów eksploatacji nie wspominając o działalności programowej. Wolontariusze pracowali niestrudzenie. Pozyskiwaliśmy środki od sponsorów dzięki uprzejmości Stowarzyszenia Kulturalnego „prowincja”. Zapędy likwidatorskie stworzyły sytuacje mobingu pracowniczego, opisywane przez lokalną prasę. Klub „śrubka” pozostał a Zespół Zamkowo Parkowy uległ likwidacji. Obecnie Klub funkcjonuje w scentralizowanej, pionowej wręcz strukturze Miejskiego Centrum Kultury. I znowu, raz po raz odzywają się głosy sugerujące likwidację Klubu. A to na sale wykładowe Beskidzkiej Wyższej Szkoły Turystyki, a to na sale lekcyjne Liceum o profilu sportowym czy w ostatnich dniach jako sale lekcyjne przenoszonego do budynku obecnego II Liceum Ogólnokształcącego – Zespołu Szkół Drzewnych i Leśnych. Co o tym myśleć? Nasuwa się mi jedynie jedno spostrzeżenie. Naszym największym osiągnięciem jest fakt, że Klub „śrubka” jeszcze istnieje i pracuje. I nie myślimy w kategoriach: „po nas tylko potop”. Kiedy się to skończy? Chyba nigdy. Przynajmniej w Żywcu. Nim dobrnęliśmy do dnia dzisiejszego były wcześniej pierwsze dni pracy zawodowej w Klubie. I o tym już w następnych wspomnieniach.
|