Stłukła mi się bombka. Siedziałam wśród masy drobnych cząsteczek ze łzami w oczach. Bombka była Magdy, piękna. Wielka granatowa ze złotym napisem "Magdalenka" - "Nie trzeba płakać, kiedy się stłucze bombka" - powiedziała Magda. Magda ma trzy latka
ZROZUMIEĆ
Ile razy jest tak, że siedzimy zrezygnowani, gdy coś nie uda nam się, gdy padnie jakaś ważna sprawa. Tyle wysiłku na nic. Tłumaczysz małemu dziecku, że czegoś nie wolno, że niebezpiecznie, potem okazuje się, że i tak pociąga to co zakazane – stało się: ktoś kogoś pobił, złamał rękę, sparzył się lub kogoś. Nie wystarczy powiedzieć "nie rób tego!" Dzieci są z natury niepokorne, potrzeba dużo wysiłku włożyć, by zrozumiały. Najważniejsze by zrozumiały, wtedy wiele spraw staje się dla dzieci łatwiejszych, bezpieczniejszych. Wychowywanie polegające za wydawaniu rozkazów nie jest wychowywaniem. Myślę, ze najwłaściwiej rozumiemy wychowywanie jako prowadzenie za rękę. Gdy nie można dziecku pomóc czasem wystarczy zwyczajnie przejść z nim przez to co dla niego trudne. Towarzyszyć, akceptować. Tu odzywają się echa słynnej w latach 70. teorii antypedagogiki, która bujnie się rozwijała przez pewien okres. Twórcy tej teorii zakładali, że dziecko rodzi się wyposażone w odpowiedzialność i jest w stanie w pełni odpowiadać za swoje czyny zatem nie ma żadnego sensu narzucanie mu czegokolwiek. Jest to zresztą narzucaniem mu woli wychowawcy a więc zniewoleniem jednostki. Pewne założenia tej teorii są słuszne ale nie wszystkie. Nawiązałam do tej teorii z jednego powodu – zakłada ona, że wychowywanie ma być towarzyszeniem a nie zniewalaniem.
ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Żeby było takim właśnie podążaniem to trzeba pozwolić na tkwiącą w każdym z nas potrzebę wolności. Należy nauczyć go odpowiedzialności. Odpowiedzialność to świadoma działalność człowieka wolnego. Odpowiedzialnością wykazać powinien się najpierw opiekun, rodzic wychowawca - umieć przewidzieć konsekwencje podejmowanych zadań, umieć wytłumaczyć je dziecku. Odpowiedzialności za siebie, za to co się wykonuje i za innych też. A może bardziej odpowiedzialności wobec innych. Prawdziwa odpowiedzialność może być tylko tam, gdzie jest prawdziwe odpowiadanie - reagowanie na to z czym zwraca się do nas drugi człowiek, nasze dziecko. Dobrze, jeśli zdaje sobie sprawę, że cokolwiek robi ma wpływ na niego i na otoczenie.
Stłukł się dzbanek. No, stłukł się. Się? Jak to "się"? – czy on ma ręce albo nogi? Biegł upadł i stłukł się? No nie, ja go stłukłem... .
Dziecko zdaje sobie najczęściej sprawę z faktu, że zrobiło coś źle, czuje swoją winę. Wystarczy tylko uświadomić mu, że to czyn niepożądany, wytłumaczyć konsekwencje złego zachowania, uczulić na przyszłość. I nie karać na wyrost. Bo nie chodzi nam chyba o to, żeby dziecko cierpiało, ale raczej by wyniosło z przykrego zdarzenia jakieś wnioski i nauczyło się postępować inaczej. Dziecko nie jest przedmiotem! Jako podmiot procesu wychowawczego ma prawo do popełniania błędów i do wyrażania swojego zdania, nawet negatywnego.
GDY DZIECKO MÓWI "NIE"
Czasem gdy dziecko mówi "nie" – błędem jaki najczęściej popełniają rodzice jest natychmiastowe zaprzeczanie negacji naszych dzieci. Wychodzimy na spacer, dziecko nie chce wkładać rękawiczek – wkładamy na siłę, ponieważ uważamy, że właśnie tak ma być, a zresztą co to za bunt! Tymczasem, gdy pozwolimy dziecku wyrazić swój sprzeciw i wyjść jednak na dwór bez rękawiczek samo przekona się że mama miała rację. Dorosły przed podjęciem decyzji zastanawia się, namyśla a my chcielibyśmy od naszych pociech reakcji natychmiastowych. Pozwólmy dziecku choć czasem sprawdzić jak działa "nie", by potem nie dziwić się, że dzieci tak łatwo ulegają wpływom, nie potrafią niczego odmówić.
A czasem, gdy stłucze się bombka, pozwólmy naszemu dziecku pocieszyć spłakaną mame.
|