Zwrot ten, zapewne gwarowy, doskonale pasuje do zachowań kreatorów samorządowej współczesności w tzw. kulturze. Kiedyś, przed wiekami znane było inne, określające również autorytarny charakter sprawowanej władzy „dziel i rządź”. Swego czasu usłyszałem od jednego z liczących się obywateli współczesnych koterii żywieckich, człowieka, który stwierdził, że najlepszym sposobem sprawowania mecenatu finansowego władz samorządowych będzie funkcjonowanie 5 – cio osobowego dyrektoriatu, który w sposób ostateczny dzielił będzie środki przeznaczone na działalność kulturalną. To niemal powrót do idei Rewolucji Francuskiej?
Jednakże pomimo tych pozornych różnic niekompetencja przekroczyła granicę absurdu. Nie jest to zjawisko wyłącznie ostatnich lat, bo jak sobie przypominam, na posiedzeniu jednej z sesji Rady Miejskiej w Żywcu w latach dziewięćdziesiątych, jeden z rajców stwierdził, że wyłącznie uchwały Rady Miejskiej w Żywcu mają moc sprawczą, przed ustawami sejmowymi. Jak podejrzewam, pomimo upływu czasu i raz po raz określania się w zupełnie innej rzeczywistości żywieccy decydenci nie mogą się oprzeć wszechmocnej chęci działania wg własnych koncepcji.
W kulturze samorządowej finansowanie instytucji i jednostek kultury spoczywa na budżecie miasta, gminy itp., jako efektu realizacji jednego z wielu „zadań własnych gminy”. Jest też możliwość funkcjonowania pośredniego modelu z jednej strony opartego o budżet w swych podstawowym kształcie, tak by jednostki te mogły funkcjonować, a dodatkowe środki przeznaczone na realizację zadań programowych pochodzić mogą konkursu grantów również ogłaszanego przez lokalny samorząd. Inne środki to dotacje sponsorów, przychody z działalności odpłatnej, wynajem sal na działania zbieżne z programem instytucji – placówki. I to by było na tyle, jak mówił świetny przed laty kabareciarz Jan Tadeusz Stanisławski.
W naszych realiach spotykamy się ze zmodyfikowanym modelem finansowania tego drugiego przykładu, czyli organizację działalności poprzez zdawanie się na łaskę i niełaskę dysponujących całością środków zwierzchników. Przyznawanie środków następuje poprzez przedstawienie potrzeby przez autora pomysłu, najczęściej placówkę czy grupę realizatorów, po czym następuje przydzielenie środków wg. uznania, czyli posługując się gwarą – „po uważaniu”. W procesie decyzyjnym nie odgrywają żadne argumenty merytoryczne, a najlepszym przypadku ich znikoma wielkość. Najczęściej, o czym mogę się domyślać, są to osobiste dookreślenia decydenta o zgodności z nieznanym nikomu, zapewne istniejącym dla wtajemniczonych programem działalności kulturalnej w tej jednostce. Decyduje też, jak się mogę domyśleć, oryginalność pomysłu, który po modyfikacjach, w następnej edycji można przejąć i przedstawiać jako swój. Mogę też domniemywać, że mocodawcom zależy, by zbytnia aktywność kulturalna animatorów nie rozbiła misternie plecionego planu unicestwienia kultury. Przecież proces funkcjonowania sfery kultury samorządowej w Żywcu na zasadzie „kija i marchewki” może dążyć jedynie do destabilizacji reszty aktywności społecznej mieszkańców. Tu też leży problem coraz częściej poruszany przez radnych i burmistrza, coraz większej absencji mieszkańców w kulturalnych propozycjach, w różnorodnych, ale organizowanych przez struktury administracji, „dla dobra” mieszkańców.
Pragnący rozwiązać problem aktywności obywatelskiej muszą zmierzyć się z całym nie dokonanym procesem przemian w świadomości obywatelskiej mieszkańców. Każdy z obywateli lokalnej społeczności musi stać poczuć się podmiotem tego procesu. Upolitycznienie sfery kultury samorządowej niesie za sobą odrzucenie uczestników, dla których kultura jest formą spotkania człowieka z drugim człowiekiem, z dziełem sztuki lub inną formą artystycznej ekspresji. Bez udziału politycznych translatorów rzeczywistości. Tworzenie struktur państwa obywatelskiego nie może odbywać się przy użyciu narzędzi z okresu systemu nakazowo – rozdzielczego. Nie może być to również okazjonalny proces pozyskiwania głosów wyborców. Bo jak uczy doświadczenie z poprzednich, zapewne demokratycznych wyborów do władz centralnych, absencja wyborców była ogromna. I tak będzie tak długo, dopóki wyborcy, mieszkańcy stanowiący lokalny samorząd nie poczują się jego współgospodarzami. Współczesny model społeczeństwa w dalszym ciągu obarczony jest bardzo dużą ilością elementów systemu poprzedniego okresu. I na nic zdają się fakty, że decyzjami politycznymi zmienił się w sposób dla nas bardziej lub mniej uświadomiony ustrój, skoro cała ta idea wypełniona jest formami i metodami, postawami i oczekiwaniami z tamtego czasu. Nie może być tak, że po kolejnych wyborach, nasi reprezentacji oraz administracja samorządowa dzielić się będzie „zdobytymi” przywilejami – „po uważaniu”. Sprawowanie władzy jest służbą społeczną a nie wymuszaniem posłuszeństwa poddanych i kreowaniem, często zupełnie nierealnych „idei fix” – „po uważaniu”.
|