Coraz to częściej przekonuję się, że nadzieja to wyświechtany i niepopularny zwrot określający stan, w którym człowiek może liczyć na drugiego człowieka. Zupełnie bezinteresownie i bez specjalnych zapewnień. Czy istnieje jeszcze bezinteresowna przyjaźń?
Na co dzień spotykam się coraz częściej z bezwzględnym traktowaniem drugiej osoby. Człowiek stawiany jest na równi z obiektem handlowym prowadzonym na targ niewolników. Bezwzględnie i ostatecznie człowiek wyceniany jest na zasadach przydatności do pełnienia różnorodnej roli w dramacie życia codziennego rozgrywanym na oczach społeczeństwa.
Zerwane zostały wszelkie kontakty międzyludzkie. Telefon komórkowy czy internet pełnią rolę społecznej protezy w procesie międzyludzkiego komunikowania się. Spełnianie jedynie służbowych, podstawowych, elementarnych obowiązków w zakresie kontaktów międzyludzkich jest koniecznością. Rozmowy prowadzone z drugim człowiekiem w tzw. „normalnych warunkach” są wręcz niemożliwe. Obecnie jedynie przy piwie stać ludzi na wymianę poglądów, spostrzeżeń, czyli na rozmowę. Na trzeźwo nie pozyskasz już przyjaciela, kolegę, powiernika czy rozmówcy. Normalny, w ocenie wielu, świat stał się wręcz niezrozumiały i nierealny. Jedyną szansą poszukiwania i odkrywania drugiego człowieka jest wprowadzanie się do stanu „pijanego widu”. Bezinteresowna trzeźwość niemile widziana, a błogostan na wzór pijackiego gaworzenia staje się wyznacznikiem naszego funkcjonowania w rzeczywistości. Bo alkoholizowanie następuje przy pomocy różnorodnych gatunków alkoholi. Alkoholikiem jest przecież nie tylko ten, który wypija „bełt”, opija się piwem, ale również odurza się szlachetniejszymi trunkami np. koniakiem. Nie koniecznym jest w początkowej fazie uzależnienia alkoholowego zataczanie się. Można systematycznie wypijać określoną dawkę alkoholu. Znam osoby, które dla tzw. kurażu wypija kieliszek koniaku. Kuraż niezauważalnie przeradza się w nałóg, który tłumaczymy sobie potrzebą utrzymania kondycji.
W ten sposób miast przyjacielskiej, szczerej rozmowy uciekamy najczęściej w samotność określaną ilością wypijanego trunku. Przyjaźń zastępowana jest alkoholem, który nie wymaga lojalności, szczerości i otwartości. Czasem, w pijanym upojeniu przychodzi czas na zwierzenia i nastroje sentymentalne, na poszukiwanie współczucia i przyjaźni. Ale to już za późno. Przyjaźni nie da się odkupić za barową ladą, knajpianym szynkwasem czy w rynkowych transakcjach, na szali których kładzie się to najważniejsze, to co ludzkie. Jest nimi prawość, przyjaźń, szczerość i oddanie. Coraz mniej takich postaw wśród młodzieży. Dzieci, jakby już wyhodowane w warunkach rynkowych wartości te zamieniają na gadżety z liberalnego rynku reklam telewizyjnych. I nikt już nie ubolewa. Jest „spoko”. Każdy, który wyłamuje się z tego systemu wartości, spychany jest na margines życia społeczności przedszkola, szkoły czy środowiska. Tak zwaną „przyjaźń” można kupić za każdą cenę i na każdą okazję. Trudno wyszczególniać pozycje tego cennika, ale figurujące w nim pozycje wprowadzić mogą w osłupienie nie jednego człowieka ze starszego pokolenia.
Cóż więc począć ze starymi przyzwyczajeniami, takimi jak przyjaźń, szczerość, koleżeństwo, ale również słowność, dotrzymywanie terminów i warunków, prawdomówność i otwartość na drugiego człowieka?
Najlepiej zaszyć się w swojej samotni i zatopić się w lekturze wartościowej i coraz droższej książki. Mądrość zapisana w książce drożeje. Nie doświadczam doceniania mądrości w codziennych kontaktach międzyludzkich. Występuje coraz mniej okazji do rozmowy człowieka z człowiekiem. Ze względu na brak człowieczeństwa w naszych kontaktach?
|