piątek: 08.12.2023 imieniny: Delfiny, Marii, Wirginiusza   
eKartki:
ostatnio dodana
najpopularniejsza

Zasłyszane:
Nadzieja - to inna nazwa rachunku prawdopodobieństwa.




O nas
Historia klubu
Było, nie minęło?
Ludzie
Kontakt
Aktualności
Nowości na stronie
Aerobik
Filmy
Galeria Pod śrubką
Koło modelarskie
SFOR
Szkółka szachowa
Teatr
Taniec
Wakacje ze śrubką
Warsztaty
Bajkowe Spotkania Teatralne
Festiwal Nauki i Sztuki
Cztery Pory Roku
Konkurs Modeli "śrubka"
Szachy w Galerii
Lasek
Konferencje Naukowe
Katowice Dzieciom
Ponad Granicami
Dzieci - dzieciom
Plener malarski
Inne
Twórcy
Biblioteka
Kawiarenka internetowa
Artykuły
Zaprosili nas
Kontr(a)wersje
Sporysz
Regionalia
Tam byliśmy
Prowincja
AKF NAKRĘTKA
Radio internetowe VIS
Kółko Cnót Wszelakich
Remont Klubu
eKartki









Po godzinach    Artykuły Artykuły
Twarde lądowanie

Po dniach pełnych wrażeń i niekłamanego zadowolenia przyjść musiały szare dni codzienności. I nie stało się to dzięki szaroburej jesiennej szarugi. Dni w czasie, których spędzałem swój wolny prywatnie czas w trakcie obrad Kongresu Kultury Polskiej nie należały do najspokojniejszych. Obrady często osiągały poziom wrzenia, szczególnie w zakresie sposobów finansowania kultury, obszarów wolności twórczej czy zakresów ingerencji władzy w obszary zastrzeżone dla twórczości artystycznej. Było ostro, barwnie i konkretnie. Wydawałoby się, że przyszedł wreszcie czas na szczerą i powszechną rozmowę o kulturze. Jednakże życie na prowincji jakby wcale nie dostrzegło problemów poruszanych przez intelektualne elity. Kiedy obudziłem się już w moim miejscu zamieszkania wszędzie panowała przerażająca cisza. Jakżeż dalekie były dla przeciętnego mieszkańca lokalnej społeczności problemy współczesnej kultury.
Powszechny dostęp do obniżającej swoje „loty” już i tak nisko mierzącej pop kultury tworzy groźne zjawisko samozadowolenia wynikającego z rzekomo powszechnego uczestnictwa w kulturze. Środki masowej komunikacji serwujące popkulturową papkę działają niczym usypiający narkotyk. Nasi współplemieńcy przeżywają swoje szare dni w świadomości uczestniczenia w kulturze. Świadomość ta jednak nie sięga wyżyn kulturowego uniesienia. Oczekiwania lokalnych społeczności nie wychodzą poza łzawy serial i płaski talk-show serwowanie przez liczne, bardzo liczne kanały telewizyjne. Niezliczone stacje radiowe atakują nas różnorodną muzyką schlebiająca naszym niewybrednym gustom. Do wyboru, do koloru. Nikt nie chce nawet zastanowić się nad faktem braku inspiracji i intelektualnej zadumy w serwowanych propozycjach artystycznych. Wystarczy, że publika nie protestuje. Taki to poziom potrzeb kulturalnych przeciętnego mieszkańca. A ci, którzy dziwnym trafem chcieliby uczestniczyć w ambitnych ofertach kulturalnych, muszą udać się do centrów kulturalnych, nielicznych ośrodków intelektualnych inspiracji. Do podjęcia takiego wyboru konieczna jest ukształtowana potrzeba korzystania z oferty kulturalnej, wysoki poziom potrzeb kulturalnych określony wysokim potencjałem kulturowym. Drugim, równie ważnym warunkiem dla aktywnego i świadomego uczestnictwa w profesjonalnej ofercie kulturalnej dużego centrum, jest dość prozaiczna konieczność określana potencjałem ekonomicznym, prywatnymi zasobami finansowymi, którymi przeciętny animator kultury, za którego się uważam nigdy nie dysponowałem. Można oczywiście od czasu do czasu wyjechać pociągiem na spektakl teatralny do teatru w Bielsku Białej. Ale będzie to jedynie wydarzenie zjawiskowe nie dające szansy ciągłości uczestnictwa w profesjonalnych ofertach kultury i sztuki.
Dlatego też moje ocknięcie się w tonacji szaro – burej rzeczywistości kulturowej na prowincji było dla mnie zjawiskiem bolesnym. Wróciłem do świata bez dialogu i wymiany intelektualnej. Moje kolejne i naiwne próby porozmawiania o kulturze z pojedynczymi reprezentantami lokalnych ośrodków decyzyjnych kultury po raz kolejny uświadomiły mi zjawisko permanentnej inercji intelektualnej. W sytuacjach prób skierowania rozmowy na problematykę funkcjonowania struktur kultury w naszym środowisku, po raz kolejny spotkałem się niemal z natychmiastową reakcją ucieczki od problemów, poprzez przyznawanie mi racji i wyrażania zgody na prezentowane problemy, z zaznaczeniem wszechogarniających trudności wynikających z trudności ekonomiczno – finansowych. W żadnym przypadku nikt nie kontynuował rozważania nad intelektualnymi meandrami problemu kultury samorządowej.
Ucieczka od problemu wcześniej czy później doprowadzi do sytuacji kryzysu. Szkoda, ze zjawisko to ma charakter procesu, a więc efektów odłożonych w czasie a może i w przestrzeni. Musimy uświadomić sobie, że w przypadku dalszej degradacji potencjału kulturowego w środowisku naszej prowincji młodzi i wykształceni mieszkańcy nigdy nie powrócą do swego miejsca urodzenia. W globalnym świecie każdy ma szanse na własny wybór. Tylko jak mu mamy zareagować na tworzenie ‘czarnej dziury kulturalnej” w obszarze naszej aktywności życiowej w sytuacji, gdy rozwiązania wynikające z demokracji dają szansę zaistnienia jedynie propozycji odpowiadających tzw. większości. Czy jedynym pocieszeniem może być znajomość opinii niemieckiego filozofa i dramatopisarza, Fryderyka Schillera: „ Cóż to jest większość? Większość to głupota. Rozum zawsze był w mniejszości.”
Do tego wnisku nie jest nam potrzebny Kongres Kultury Polskiej. Jedynie niezbędny jest potencjał kulturowy naszej lokalnej społeczności. A o tym decyduje niestety ułomny system edukacji i niemal całkowity brak działań edukacyjnych w sferze kultury. To chyba przekracza nasze wyobrazenie o normalności.

Włodzimierz Zwierzyna


<<  <  17/144  >  >>

  ostatnia aktualizacja: 22.05.2023 21:13:57 Copyright ©2003-2006 Stowarzyszenie Kulturalne "prowincja"